Próbowałem się właśnie rozgościć z książką Andrzeja Czyżewskiego w autobusie (ze względu na gabaryty publikacji nie było to zadanie łatwe), gdy pewna pani życzliwie spytała: „Czy ten Hłasko naprawdę tyle przeżył, że trzeba było napisać taką grubą książkę o nim?”. Lepszego pytania nie mógłbym tej książce zadać.
Czego nie załata łata (gatunkowa)
W tej opowieści nie tylko pani w autobusie, podziwiająca moje akrobacje z tomiszczem w roli inteligenckiego przyrządu gimnastycznego, będzie postacią życzliwą. Życzliwych osób pojawi się tu co niemiara. Otóż życzliwy był sam Giedroyć stojący murem za zbuntowanym pisarzem z komunistycznej Polski. Prawie tak samo życzliwy jak redaktor naczelny izraelskiego tygodnika i żona Hłaski, ale ta dopiero po jego śmierci. Życzliwy jest wreszcie sam bohater – na większości stron tej monumentalnej pracy pozbawiony prawa do niecnych wybryków, tłumaczony z najmniejszych potknięć, lubiany wszem i wobec – czasem tylko niedoceniany (albo doceniany niedostatecznie), nierozumiany. Andrzej Czyżewski, niczym sędzia sprawiedliwy wiadomo z której opowieści, odsyła jednych na prawo, a drugich na lewo, dowodząc – momentami aż nadto naiwnie – jak to podły jest świat, który Marka Hłaskę spotwarzał, przeinaczał i dorabiał mu gęby. Komu zatem przyszło do głowy, by tę książkę nazwać biografią, wyrządził autorowi, czytelnikowi i Markowi Hłasce wielką przykrość. Można nawet powiedzieć, że w ogóle nie był życzliwy. Nieładnie.
W przedmowie do wydania pierwszego (bo to z 2012 roku jest już trzecim) autor sam zastrzegał, że nadużyciem jest etykieta biograficzna, ale głównie zarzucał swej książce niedostatek źródeł, zbyt wiele nieodkrytych faktów, niemożność pełnego objaśnienia kolei życia Marka Hłaski. O metodzie nie było tam słowa, jak i nie ma w tym wydaniu. Tymczasem wiele dobrego dałoby się powiedzieć – nie omieszkam tego uczynić oczywiście – gdyby tylko Piękny dwudziestoletni takiej łaty gatunkowej nie otrzymał. I całego pakietu naukowych dodatków, w rodzaju indeksu, wykazu źródeł itp., które to przezwanie legitymizują. Obydwu panów łączyło bliskie pokrewieństwo i wiele wskazuje na to, że Andrzej Czyżewski wystąpił w obronie czci swojego kuzyna, a już na pewno w obronie jego sławy w ojczyźnie, wiele razy podkopywanej. I to jest dobry powód, żeby napisać książkę.

Andrzej Czyżewski, Piękny dwudziestoletni.
Biografia Marka Hłaski, Prószyński Media 2012, ss. 584.
Skrupulatność w alkowie
Rzecz nie do przegapienia w opasłym tomisku – skrupulatność, z jaką Czyżewski poszukuje wszelkich śladów bytności Marka Hłaski. Jego pomysłowość w tym względzie nie zna granic i sięga poza moją wyobraźnię, kiedy pisze do producenta samochodów, by skonsultować model, jaki otrzymał autor Drugiego zabicia psa od swojej żony. I odpowiedź otrzymuje! Detaliczne są opisy przygód szkolnych i miłosnych, detalicznie streszczane rozmowy z przyjaciółmi Marka w Polsce, Izraelu, Ameryce, szczegółowo rekonstruowane wnętrza mieszkań, w których przebywał, i pokoi hotelowych, gdzie odsypiał kolejne zakrapiane noce. Andrzej Czyżewski pisze o tym, ile jego kuzyn przytył, a ile chciał schudnąć, i co wysłał wujowi, a czego nie wysłał matce z Zachodu. Pozwala zaglądać do jego alkowy ilekroć sam wie, kogo można tam spotkać. Ta wielość faktów, natłok zdarzeń i opisów może nużyć i wielokrotnie nuży, ale naniesiona na kalendarium daje efekt wtajemniczenia – wówczas docenia się skrupulatność autora tej opowieści.

Hłaskoitości online. Mnóstwo artykułów, zdjęć, anegdot, zdjęć, audiobooków i jeszcze raz zdjęć dotyczących Marka Hłaski znaleźć można na marekhlasko.republika.pl i na Facebooku
Trafia do naszych rąk książka mocno stronnicza, momentami nawet pieniacka, choć jednocześnie napisana bardzo skrupulatnie
Obok faktów i fakcików pojawiają się w książce prawdziwe rarytasy w postaci zdjęć i dokumentów, tyle samo mówiące o Marku Hłasce, co o epoce, z którą na zawsze związała go przedwczesna śmierć. To kronika czasu niepokojów i poczucia wyobcowania, zapis wszystkich tych biografii, w których podobna droga z punktu A do punktu B znalazła się, choć niekoniecznie dyktowana artystycznymi czy miłosnymi powodami. Z dokumentów i zdjęć znacznie mocniej niż z samej opowieści wyłania się obraz wiecznego wędrowca, ciskanego po świecie politycznymi decyzjami i osobistym niepokojem. Historia nad wyraz autentyczna i w trakcie lektury nie raz miałem wrażenie, że ktoś mi przerywa obcowanie z ważną dokumentacją ckliwymi opowieściami o chłopcu, którego świat nie pojął.
Historia emigracji Marka Hłaski opisana zostaje jednak, w przeciwieństwie do jego miłostek i literackiej sławy, nad wyraz rzetelnie. Andrzej Czyżewski krok po kroku odsłania metody działania ówczesnych władz i PRL-owską lekkość manipulowania życiorysami swoich obywateli w celach propagandowych. Demaskuje donosicieli, odsłania kulisy wielkiej polityki, ale też wskazuje na małość urzędników, przy okazji niejako głównego wątku charakteryzując cały „przemysł emigracyjny” okresu wczesnego komunizmu.
Od czasu pierwszego wydania tej książki wiele się w polskiej literaturze non-fiction zmieniło i być może mój apetyt rosnący w miarę konsumpcji kolejnych dzieł ocierających się o geniusz doznał tak srogiego zawodu przy obcowaniu (a niech najpierw ponosi po mieście, potrzyma w rękach na fotelu bez podłokietników, a potem powie, że „obcowanie” brzmi patetycznie) z tą książką. Być może pewne kody biograficznego czytelnictwa wykształciły we mnie i nas wszystkich pewne zasady obcowania z zapisanym cudzym życiem i nie dopuszczają form odmiennych.
Biografia biografii
Czyli jakich? Z jednej strony bardziej intymnych – bo to i rodzinna relacja, i fraternizacja pokoleniowa – z drugiej zaś nieskupionych na samym życiorysie. Bo biografia Marka Hłaski jest w istocie zapisem wszelkich opinii o nim, nawet tych rzucanych po śmierci, z których jedne należało podnieść jako wiarygodne, drugie odrzucić – jako postponujące. W gruncie rzeczy w założeniach metodologicznych Andrzeja Czyżewskiego nie pojawia się sam Marek Hłasko – pojawia się jego postać widziana wieloma oczami, przez dziury przaśnego mitu o polskim Jamesie Deanie. Jest to zatem biografia biografii. I komentarz do biografii biografii.
Każda sięgająca dzieciństwa biografia pisarza, opowieści rodzinne, wreszcie sam Marek mówią o jego trudnościach i kłopotach szkolnych, częstych zmianach szkół. I tak było. Ale czy cała wina leżała po jego stronie? (s. 68)
Nienawidzący i bojący się Niemiec Marek, przez sam pobyt w Berlinie czujący się jak w pułapce, po kolejnym kryzysie, budzi się w okratowanym, bez klamki pokoju kliniki dla nerwowo chorych. Mówiąc potocznym językiem, w domu wariatów. Czy Sonja, chcąc się go pozbyć zamknęła go tutaj? (s. 372)
Opowieść zupełnie nieprawdopodobna. Taki arogancki i bezczelny w nowym, nieznanym środowisku na pewno nie był. Jest to jedna z licznych o nim anegdot tworzona przez ludzi, którzy go nie znali, a chcieli przynajmniej w legendzie utrwalić to, że wszystkie niepowodzenia życiowe zawdzięcza sobie samemu, swojej bezczelności i nieliczeniu się z ludźmi. Albo zupełnie świadomie chcieli urobić o nim fatalną opinię. (s. 360)
Przykra to korespondencja. Z jednej strony młody chłopak postawiony samotnie przed jednym z najtrudniejszych wyborów życiowych. Sam, bez przyjaciół i rodziny, w świecie fascynującym i obcym. (…) Za ważne uważa mówienie prawdy bez względu na konsekwencje i przede wszystkim pisanie. A własna matka mu nie ufa i daje wiarę najgłupszym plotkom i pomówieniom. (s. 263)
Antoni Czyżewski, Piękny Dwudziestoletni

Marek Hłasko z Sonją Ziemann, Niemcy 1958
Fragment archiwalnej audycji radiowej z pisarzem
I tak dalej, i tak dalej. Czyżewski próbuje wielu literackich sztuczek, z efektem zwykle podobnym do zaprezentowanego, by udowodnić, jak niesprawiedliwie ocenia się Marka Hłaskę i jak wielką szkodę wyrządzają mu ludzie niechętni jego karierze: szuka spisku tych, którzy chcą się ogrzać w jego sławie, buduje mu pomniki przypominające posturą jedynego sprawiedliwego, pogłębia rys psychologiczny w oparciu o przeczucia i liche wspomnienia ze wspólnego dzieciństwa. Zarzucając innym biografom zbyt prostolinijne doszukiwanie się w twórczości autora Pięknych dwudziestoletnich śladów jego życia, wiarę w jego własne słowa, będące elementem kreacji, Czyżewski sam daje się ponieść niepewnym ustaleniom. Na tym polega odmitologizowywanie postaci pisarza – tak o książce pisze się w licznych recenzjach. Może i odmitologizowuje, ale tylko po to, by zmitologizować na nowo, a właściwie: uchwycić we własne adwokackie sidła.
W konsekwencji trafia do naszych rąk książka mocno stronnicza, momentami nawet pieniacka. Ci, którzy będą w niej szukać nowych faktów o życiu swego ulubionego pisarza, znajdą je, jeśli zastosują gęste sito konfabulacyjno-psychologiczne od odsiewania miazmatów biograficznych. Ci, którzy sięgną po kolejną ważną biografię kolejnej ważnej postaci naszego najnowszego literackiego panteonu – będą czujniejsi w wyborze kolejnych książek z tego nurtu.